7 paź 2007

dzień 14 - 29.09.2007 - Pattaya, Koralowa Wyspa

Godzina 7.00 - pobudka!!!!
Chyba wszyscy pierwsze kroki kierują na balkony.... Ufffff.... Nie wieje!!!!! Czyli plany popłynięcia na Koh Larn są aktualne :))) Później się okaże, że dzięki tym wczorajszym wiatrom dziś się wypogodziło i mamy prawdziwie słoneczny dzień...
Więc śniadanko i o 8.30 jesteśmy pod biurem podróży i potwierdzamy, że płyniemy. Wracamy do hotelu z dobrą wiadomością, wszyscy już czekają w hallu. Chwilę przed 9.00 pojawia się Pani z BP, która doprowadza nas do naszej motorówki... Sprawnie się w niej lokujemy i płyniemy... Oczywiście podziwiamy widoki po drodze



Dopływamy do naszej wyspy. Fajnie, bo dziś mamy coś do powiedzenia :) "Motorniczy" pyta nas, czy chcemy być na dużej plaży? i wskazuje coś takiego:Mówimy: ee.. może coś bardziej kameralnego... OK, mówi i już za chwilę mamy kolejną propozycję:


Tak!!! To nam odpowiada!!! :))) Mała plażyczka, kilkadzieści leżaków... Tu też się zatrzymujemy.
Co najważniejsze.. Świeci piękne słoneczko, dzięki czemu ta sama wyspa, którą widzieliśmy przedwczoraj - dzisiaj wygląda zupełnie inaczej... Woda co prawda jest dziwnie zielona (widoczne jakieś zielone glony), ale w sumie nie przeszkadza to w zażywaniu kąpieli :)))
Okazuje się, że nasza malutka wyspa ma połączenie takimi oto nagrzanymi "tarasami", którymi możemy dojść do widzianej wcześniej dużej plaży.... A tam jest masa straganów z bardzo korzystnymi cenami, co wykorzystamy później :)))



Plaża wygląda jak w bajce.. Tu skałki, tam najprawdziwszy na świecie błękit nieba i biel chmurek, soczysta zieleń roślinności w różnych odcieniach, turkus morza..... Jacie.... Chyba robię się romantyczny... "Uważaj Mirek na siebie" - myślę sobie ;))))


O takich kolorkach mówię właśnie :)


Co ważne - nasza motorówka czeka na nas cały dzień mimo, że powiedzieliśmy, że na wyspie chcemy być do 16.00... Porządna firma :) Na pierwszym planie są skutery, nasze szybkie łodzie widać w tle :)))

Dziś pozwalam sobie na kąpiele nie tylko wodne ale i słoneczne..... W takim raju trzeba spróbować wszystkiego :)))

Idziemy na zakupki i zwiady na sąsiednią - dużą plażę.... Po drodze Pan Policeman próbuje uwolnić z sieci jakiegoś węża.. Sam sobie nie radzi, a kobitki z pobliskiego budynku więcej krzyczą niż działają.... Na szczęście jest z nami nasza polska służba zdrowia - Madzia :)

Madzia z wdziękiem chirurga rozcina sieci... Wąż jakby szczęśliwszy.. Gdyby mówił po polsku pewne by podziękował Madzi ;)))) Nie przepuszczamy okazji, żeby pstryknąć fotę policjantowi z wężem..... W końcu to niewielki wąż... Mniejszy od tego mojego w kieszeni ;))))


Zakupy na "dużej plaży" bardzo się udały... Tu kupiliśmy większość brakujących prezentów i to w bardzo korzystnych cenach :))) W drodze powrotnej jeszcze mała sesja zdjęciowa.... Piękny człowiek na pięknym tle ;))))

I koniec tego dobrego, znaczy się pobytu na wyspie... Wracamy do Jomiten.... Szybka łódź - szybka podróż, po ok. 20 min. jesteśmy na plaży w Jomiten. Pierwsze swe kroki kieruję do bankomatu... Wypłata brakującej kaski i udajemy się do krawca po odbiór garniturów... Są!!!! Odbieramy, płacimy - i do hotelu....

No ale jak nie wykorzystać takiej okazji... Szybka kąpiel, przebieramy się w garnitury.... Zjeżdżamy do hallu, zamawiamy kawkę i czekamy na reakcje przechodzących "współwycieczkowiczów" :)))) Niektórzy nie poznają, niektórzy podziwiają, inni zazdroszczą choć tego nie okazują..... A my - jak te Paniska.... W garniturach i w sandałach :))))) Ja w nowej Omedze do tego :)))
Nazajutrz mówi już o nas cała wycieczka..... W końcu dojrzeli nasze piękno ;))))
Aga nie zdecydowała się na płaszczyk, pewnie do dziś żałuje patrząc na nasze szykowne garnitury :)))

No i oczywiście - jak przystało na dzień świstaka.. Później było Walking Street i piwko na balkonie.... Różnica taka, że był to już ostatni nasz balkonowy wieczór.... Płakać się chciało, że to już ostatni raz - w tym fajnym składzie, w tym fajnym miejscu - spijamy sobie takie fajne piwko :((((( Aż teraz jak piszę, to jakaś tęsknota mi się w sercu zbiera ;((( Madzia, Aga, Rafał i ja... :(

To były świetne wakacje, głównie dzięki świetnym ludziom, których na nich poznałem..... Ale napiszę jeszcze o tym na zakończenie. Wszak do opisania pozostały mi jeszcze dwa dni :)))

Ale, ale... Jest szansa, że jeszcze tam powrócimy... Mimo umawiania się, w końcu nie wybraliśmy się na żaden Pussy Show..... A być w Rzymie i Papieża nie widzieć.. Chociaż nie... Sorki... Niewłaściwe porównanie :)

Ale mamy po co wracać... Żeby zapoznać się bliżej z życiem nocnym ;)))

Dobranoc :)))

Brak komentarzy: