Ostatnia noc w Chiang Rai dobiegła końca. Przed wyjazdem postanowiłem jeszcze zrobić kilka zdjęć roślinom, które rosły na terenie ośrodka. Poniżej prezentuję niewielką część tego, co widziałem:
tuż za płotem ośrodka - pole ryżowe
i dalej zieleń (i inne kolory)
Niestety, musimy jechać.... Obsługa hotelu staje na wysokości zadania - ciepło nam się robi na sercu, gdy już z autobusu widzimy "komitet pożegnalny"
Jedziemy w kierunku południowo - wschodnim, dziś zapowiada się dużo kontaktu z rękodziełem tajskim :))). Ale na początek Khun proponuje nam kolejną niespodziankę nie przewidzianą programem wycieczki - świątynię :)
Nie jesteśmy zbyt entuzjastycznie nastawieni do chwili, zanim jej nie zobaczymy. Jest to współczesna świątynia Wat Rong Khun. Zdjęcia nie oddają blasku, jaki od niej bije, a spowodowany jest odbijaniem się w lustrzanych drobinkach słońcem.
Przed wejściem dająca do myślenia rzeźba
Wewnątrz obrazy też współczesne. Jeden z nich bardzo mnie zainteresował. "czyżby autor chciał mi coś powiedzieć?" - zastawiałem się spoglądając na mojego nowego ROLEXA ;)))
Po kolejnych dwóch godzinach jazdy zatrzymujemy się na kawę na przydrożnym parkingu. Roślinność jaką tam widzę zajmuje kolejne megabajty karty pamięci ;)))
Jedziemy w kierunku południowo - wschodnim, dziś zapowiada się dużo kontaktu z rękodziełem tajskim :))). Ale na początek Khun proponuje nam kolejną niespodziankę nie przewidzianą programem wycieczki - świątynię :)
Nie jesteśmy zbyt entuzjastycznie nastawieni do chwili, zanim jej nie zobaczymy. Jest to współczesna świątynia Wat Rong Khun. Zdjęcia nie oddają blasku, jaki od niej bije, a spowodowany jest odbijaniem się w lustrzanych drobinkach słońcem.
Przed wejściem dająca do myślenia rzeźba
Wewnątrz obrazy też współczesne. Jeden z nich bardzo mnie zainteresował. "czyżby autor chciał mi coś powiedzieć?" - zastawiałem się spoglądając na mojego nowego ROLEXA ;)))
Po kolejnych dwóch godzinach jazdy zatrzymujemy się na kawę na przydrożnym parkingu. Roślinność jaką tam widzę zajmuje kolejne megabajty karty pamięci ;)))
Napisy na bambusach podobne jak u nas na ławkach... "Byłem tu" w chyba wszystkich językach świata ;)
No i czas na rękodzieło...
Zaczynamy od fabryki, w której produkuje się biżuterię - głównie z szafirów. Nie spodziewałem się aż takich środków bezpieczeństwa. Na początek poinformowani jesteśmy o zakazie fotografowania, cały zakład otoczony wysokim murem zakończonym drutem kolczastym oraz potłuczonym szkłem. Zaczynamy od sali kinowej - puszczają nam film o pozyskiwaniu szafirów i przerabianiu ich na cacka ;) Na sali rozlega się nasz aplauz, gdy okazuje się, że film jest w polskiej wersji językowej. Jesteśmy pierwszą grupą, która właśnie tę wersję zobaczyła. Po filmie wchodzimy do hali produkcyjnej - my i 16-tu ochroniarzy, a dalej to już zakupy dla chętnych oraz drink dla wszystkich. Mnie interesuje co innego - dziewczyny, które powitały nas przed budynkiem. W Tajlandii panuje opinia, że najpiękniejsze dziewczyny mieszkają na północy, a my właśnie na północy jesteśmy :))). Dziewczyny widząc moje zainteresowanie same proponują wspólną fotkę, więc ja nie potrafię im odmówić ;))))
Zaczynamy od fabryki, w której produkuje się biżuterię - głównie z szafirów. Nie spodziewałem się aż takich środków bezpieczeństwa. Na początek poinformowani jesteśmy o zakazie fotografowania, cały zakład otoczony wysokim murem zakończonym drutem kolczastym oraz potłuczonym szkłem. Zaczynamy od sali kinowej - puszczają nam film o pozyskiwaniu szafirów i przerabianiu ich na cacka ;) Na sali rozlega się nasz aplauz, gdy okazuje się, że film jest w polskiej wersji językowej. Jesteśmy pierwszą grupą, która właśnie tę wersję zobaczyła. Po filmie wchodzimy do hali produkcyjnej - my i 16-tu ochroniarzy, a dalej to już zakupy dla chętnych oraz drink dla wszystkich. Mnie interesuje co innego - dziewczyny, które powitały nas przed budynkiem. W Tajlandii panuje opinia, że najpiękniejsze dziewczyny mieszkają na północy, a my właśnie na północy jesteśmy :))). Dziewczyny widząc moje zainteresowanie same proponują wspólną fotkę, więc ja nie potrafię im odmówić ;))))
Po fabryce szmaragdu jedziemy do fabryki parasolek.
Tu pozwalam sobie "wytatuować"na torbie od aparatu fajnego smoka za 50 bathów :)
Tu pozwalam sobie "wytatuować"na torbie od aparatu fajnego smoka za 50 bathów :)
Jeszcze jedna fabryka - jedwabiu. Zapoznawani jesteśmy z całym procesem produkcji jedwabiu - od motyla aż do apaszki
Po jedwabiu udajemy się już do hotelu w Chiang Mai - Chiangmai Grandview Hotel. W hotelu tym spędzimy dwie kolejne noce.
Dziś jeszcze jeden punkt programu - masaż tajski. Do gabinetu zawiezieni jesteśmy pickup'ami. Masaż trwa dwie godzini. W życiu nie byłem tak dokładnie wymasowany!!! Palce, nogi, pięty, plecy, ręce, uszy, włosy, kark - wszystko... Prawie wszystko ;))) jak zgodnie stwierdziliśmy - nie wiedzieliśmy o istnieniu wielu miejsc na naszych ciałach :))) Koszt masażu - 450 bathów.
Dziś jeszcze jeden punkt programu - masaż tajski. Do gabinetu zawiezieni jesteśmy pickup'ami. Masaż trwa dwie godzini. W życiu nie byłem tak dokładnie wymasowany!!! Palce, nogi, pięty, plecy, ręce, uszy, włosy, kark - wszystko... Prawie wszystko ;))) jak zgodnie stwierdziliśmy - nie wiedzieliśmy o istnieniu wielu miejsc na naszych ciałach :))) Koszt masażu - 450 bathów.
2 komentarze:
ja mam identycznego smoka ale na telefonie,fajny bajer:)super blog,az milo poczytac i powspomicac,buzia sama sie usmiecha.bylam na tej wycieczce 2 miesiace pozniej.serdecznie pozdrawiam
Bardzo miłe wspomnienia, ta sama trasa w styczniu 2007 niestety do parasolek nie dojechaliśmy bo mieliśmy wypadek, dzisiaj mija rok:((( ale mimo tego do Tajlandii muszę kiedyś powrócić. Pozdrawiam:))
Prześlij komentarz