5 paź 2007

dzień 2 - 17.09.2007 - Bangkok

Noc, mimo, że bezsenna minęła dość szybko. Kolejny posiłek i zacząłem w uszach odczuwać, że lot naszego samolotu obniża się coraz bardziej.... A więc - zaczyna się przygoda życia :)))
O godzinie 13.00 czasu lokalnego (w Polsce była dopiero 8.00) samolot łagodnie osiągnął poziom ZERO... Tunelem dostajemy się na lotnisko, na którym spędzamy trochę czasu. Po pierwsze - wymiana walut, i tu pierwsze zaskoczenie i niezgodność z informacjami z polskiego netu. Wszyscy odradzali zabieranie wyższych nominałów USD, a okazuje się, że im nominał wyższy tym lepszy kurs wymiany... Wymieniam więc swoje 10 i 20-dolarówki ;(((
Później szybkim krokiem udajemy się po wizy, co również nie jest proste.... Zanim się ją otrzyma, trzeba odwiedzić chyba ze cztery różne stanowiska, dać się sfotografować. W końcu - jest wiza!!!! :)


Bagaże odebrane, czekamy na ostatnie osoby załatwiające jeszcze formalności.



Przez okna obserwujemy budynki lotniska. Nieco większe to wszystko niż w Warszawie ;))) Lotnisko nazywa się Suvarnaphumi, co oznacza Kraina Złota.

Trwa to wszystko ze dwie godziny i w końcu wychodzimy na zewnątrz... I tu dwa pierwsze "szoki"!!! Uderzenie gorąca i wilgoci oraz lewostronny ruch... Trochę czytałem o Tajlandii przed wyjazdem ale na kierunek ruchu drogowego nie zwróciłem uwagi :)))
Przy autobusie wita nas ubrana w ludowy strój przeurocza mała Tajka wieszając nam na szyjach kwiatki. Jak się okazuje - wszystko ma swój cel, następnego dnia w hotelu możemy kupić nasze zdjęcia z Tajką w pięknych ramkach. 200 bathów poszło jak batem strzelił ;)))

W końcu ruszamy, pierwsze zdjęcia z okien autobusu :)))

Jedziemy, czasami stoimy w korkach. Cel - hotel Bankok Palace, w którym spędzimy dwie noce. Marta proponuje wieczorny spacer do pobliskiej wieży Baioke Sky - najwyższego hotelu w Tajlandii, 309m wysokości. Trza będzie się wybrać, bo prezentuje się imponująco.

Dojeżdżamy do hotelu, prezentuje się bardzo dobrze, chociaż z okien widok na autostradę ;)))
Szybka kąpiel, chwila na relaks, znaczy się krótką drzemkę i udajemy się na wieczorny spacer na wieżę.
I kolejne spostrzeżenie.... Instalacje elektryczne mają na dość specyficznym poziomie ;)))


Przepoceni dochodzimy do wieży.. Na szczęście jest winda ;))) Wjazd - 200 bathów, ale na podstawie biletu można w restauracji na 76 piętrze wypić drinka. Nie możemy się już doczekać ;))) Na 83 piętrze - obrotowy taras widokowy. Kilka fot nocnego Bangkoku, jedna przykładowa:

Drink - znaczy się w moim przypadku piwo ;))) i uciekamy. W drodze powrotnej zahaczamy o nocny bazarek w okolicy


Tak się kończy pierwszy dzień w tym egzotycznym kraju... Fajnie, bo poza tym, co zobaczyliśmy, udało się nawiązać bardzo fajne znajomości, które starannie pielęgnowaliśmy podczas dalszej podróży... Pozwolę sobie wymienić: Ola, Krysia, Marysia z Mamą, Koni, Madzia, Agnieszka, Rafał, Marcin, Andrzej, Tomek oraz pozostali - fajni ludzie :))) Pozdrawiam przy okazji :)

Brak komentarzy: