7 paź 2007

dzień 15 - 30.09.2007 - Jomiten, Bangkok

Smutno jakoś dziś......
Kończy się to, co jeszcze nieco ponad dwa tygodnie temu było wielką niewiadomą.... Do godziny 12.00 musimy opuścić pokoje - poza tymi, którzy opłacili przedłużenie doby hotelowej.

Pobudka, śniadanie. Rzut oka z balkonu na okolicę i basen hotelowy. Tych widoków długo nie zapomnę.

Pakujemy się. Ciężko jakoś idzie... To jeszcze raz na balkon..... :(
Spakowani. Nie chcemy czekać do 12.00 z opuszczeniem pokojów. około 11.00 znosimy główne bagaże do przechowalni, podręczne zostawiamy u Agnieszki.... Na koniec postanawiamy zaszaleć. Idziemy sobie we czwóreczkę do pobliskiego salonu masażu. Masaż stóp. 200 bathów od osoby.

Potrzebne nam to było bardzo!!! Godzinny masaż stóp okazuje się masażem całych nóg, a zakończony jest krótkim rozmasowaniem rąk, karku i głowy... Super sprawa!!! Potwierdza się, że Tajki są najlepszymi masażystkami na świecie! Polecam wszystkim - korzystajcie na miejscu ze wszystkich możliwych masaży. I to nie ostatniego dnia ale codziennie... My byliśmy dwa razy: w Chiang Mai masaż ogólny (już o tym pisałem) i ten dzisiejszy. To stanowczo za mało...
Już pomijając, że masaż był świetny, to świetne mieliśmy masażystki. Poza masażem ciała otrzymaliśmy gratis masaż naszych smutków przedwyjazdowych, bo humory poprawiają nam się znacznie... Po wyjściu krótka sesja zdjęciowa z dziewczynami.


Resztę dnia postanawiamy spędzić na basenie.... Tu, mimo iż jest dość dużo Polaków z naszej grupy, dziś również panuje dziwna cisza. Nikt chyba nie był przygotowany na to, że trzeba będzie wrócić do Polski ;)))

Pogoda jest piękna. Nie pomaga to nam. Gdyby lał deszcz może chętniej byśmy wracali, ale tu nie - jak na złość - świeci i świeci......

Ok. 15-tej udajemy się na obiadek - ostatni w Pattaya. Zostało trochę kaski - w 7-11 robimy zakupy "drobnoalkoholowe i słodyczowe". W pobliskim sklepiku zakupy pamiątkarskie.... O 17.00 zbiórka w hallu.... Nasze bagaże już wystawione.. Ludzie, jeżeli już ze sobą rozmawiają, to tylko szeptem... Bagaże czekają na pakowanie do autobusu....



Godzina odjazdu jakoś się przeciąga. W końcu przed osiemnastą ruszamy w kierunku Bangkoku... Zaraz po opuszczeniu Pattaya zaczyna się ostra burza.... Taka z błyskawicami i deszczem - monsunowym chyba!!! Mimo pory deszczowej to jedyny tak silny deszcz, jaki w Tajlandii widzimy... Chyba Tajlandii też żal, że wyjeżdżamy.

Lotnisko Suvarnaphumi nocą prezentuje się jeszcze okazalej niż za dnia.... Takiego kolosa nikt z nas jeszcze w życiu nie widział.




Odprawa, niewielkie zakupy w strefie wolnocłowej. O godzinie 23.35 nasz Airbus wzbija się w powietrze.... Na pokładzie otrzymujemy posiłek i dość szybko zasypiamy... Nadal nikt nie ma nastroju do dyskutowania...... Ewentualnie niektórzy śledzą trasę lotu na monitorach...

:(((

1 komentarz:

Mat1 pisze...

uuuu jakie pikne te lotnisko w Bangkoku....zazdroszcze ...Ci tej wyprawy.!